W drodze

Tak się jakoś złożyło, że parę razy ostatnio miałam okazję wracać z innych miast wieczorami, wyłaniającą się z mroku szosą, pomiędzy sylwetami drzew na tle ciemniejącego nieba… Przypomniało mi to jedno ze stałych towarzyszących mi od dawna wyobrażeń, które bardzo lubię i pielęgnuję, mimo że zdaję sobie sprawę, jak mocno oderwane jest od rzeczywistości.

Nie pamiętam już od kiedy, chyba odkąd zaczęłam jeździć na wakacje raczej samochodem albo autobusem niż pociągiem i odkryłam istnienie zawodu kierowcy TIRa, beznadziejnie sobie ten zawód romantyzuję.

Pewnie, kierowcy TIRów bywają różni i sądząc po tym, co czasem zdarza mi się usłyszeć przez CB radio, raczej daleko odbiegają od mojej koncepcji, to pomyślcie tylko…

…trochę w dzień, trochę w nocy. Jedziesz przed siebie po drodze prostej jak strzała lub lekko błądzącej, dookoła zmieniają się widoki. Jeśli masz szczęście i jeździsz w długie trasy, zmieniają się diametralnie, zmienia się temperatura, gatunki roślin, architektura. Zmienia się mentalność przygodnie poznanych ludzi w przydrożnych barach i na autostradowych parkingach, towarzyszy szybkich kaw na stacjach benzynowych, na których płacisz inną walutą. Jedziesz, dookoła w swoich pojazdach jadą inni, niby blisko, na szczęście odcięci, możesz bezpiecznie zagaić przez radio i wyłączyć je, kiedy odejdzie ochota na kontakt. Czasami widzisz tylko ich światła we mgle, w ciemnościach, rozmazane w zacinającym deszczu. Pomarańczowa poświata latarni odkrywa dalsze fragmenty drogi.

Cieszy mnie wizja noclegów w motelach, małych, bezosobowych pokoikach z telewizorem i jednym krzesłem – noclegów codziennie gdzie indziej, bez zobowiązań, z codziennie innym widokiem z okna, codziennie inną historią wysłuchaną przy kolacji. Też wieczorów bez historii, o nieokreślonej godzinie, ze wzrokiem wbitym w przestrzeń i pogrążeniem w myślach.
Wyobrażam sobie picie nocnego samotnego piwa wśród traw na tyłach motelu i cienkiej kawy o świcie na mikropomoście nad stawem (widuję takie czasem przelotem przy motelach).
Przypominam sobie jazdy na motocyklowym siedzeniu pasażera z głową odchyloną w tył, żeby patrzeć w gwiazdy, przypominam sobie nocną letnią kąpiel w obcym jeziorze, leżenie na wodzie i cienie trzcin, a za nimi, nad nimi niebo.

Chociaż pamiętam też busiarza w Bieszczadach, który na moje pytanie „czy lubi Pan tak jeździć tymi serpentynami wśród pięknych gór?” odpowiedział „ja to nawet nie patrzę”.

8 myśli w temacie “W drodze

  1. Przyznam się, że też mam słabość do tej wizji. I myślę, że są ludzie, którzy ciągle widzą to, co mijają i doceniają swoją pracę. 😀
    Z resztą, z jeżdżeniem osobowym autem też tak jest – część ludzi jeździ wciąż tymi samymi ścieżkami, nie rozglądając się zbytnio, a część zachwyca się wschodami słońca, jesiennymi liśćmi i mgłą.

    Polubione przez 1 osoba

  2. Ula, ale puenta! ❤ Chyba wiem, o co Ci chodzi i podzielam… Wyobrażam sobie, że w tej pracy można być naprawdę sam na sam ze swoimi myślami i być wiecznym turystą, zwiedzającym różne światy. Czasami chciałabym wybrać się w taką podróż przez azjatycką Rosję, spędzać dni na oglądaniu zamarzniętych rzek, tajgi i bezkresnego śniegu. Nie wiem nawet, na ile na to wyobrażenia wpłynął teledysk Tatu, ale bardzo mnie to pociąga. 🙂

    Polubione przez 1 osoba

  3. Ja z kolei jeździłam dużo z kierowcami autokarów wycieczkowych – wszyscy bez wyjątku lubili tę pracę, chociaż 90% z nich z tego powodu miała nieudane życie osobiste (głównie wiecznie wkurzona żona, lub rozwód z powodu tego typu pracy) . Nie wiem czy doceniali uroki miejsc, przez które przejeżdżali bo nie czarujmy się, były to głównie autostrady – ja za to starałam się wychwycić każdy urok drogi – z miejsca pilota 🙂

    Polubienie

Dodaj komentarz