Trzeba być silnym, by być słabym.

Może jest piątkowy wieczór, a ja siedzę sama w domu, pod kołdrą, z czekoladą, herbatą i w dresach, ale przynajmniej w dresach połyskujących srebrnymi niteczkami. Taka ze mnie królowa życia, a jeszcze w dodatku chcę się krótko powymądrzać.

Niby mnie nie ma, ale całkiem po cichu czytam sobie trochę znane, trochę nieznane (mi) blogi. Trochę się zachwycam, sporo przechodzę bez wzruszeń, niektórymi podnoszę sobie ciśnienie. Nawet trochę umyślnie, czasem trudno mi się oderwać, chociaż przecież wiem, że nic dobrego z tego nie wyniknie.

Trafiłam dzisiaj na blog z kategorii (nieco spłycę) ‚kobiece blogi o związkach, postawie i emocjach’. Nie znalazłam go przekopując sto innych, znalazłam w lubianych i komentowanych przez znajomą.

Miejsc w sieci, szczególnie tych bardziej prywatnych i subiektywnych, są zapewne miliony. Każdy znajdzie swój kącik – ba, całą galaktykę. Czasem jednak przychodzi do głowy wyściubienie z niej nosa i o! Na co tam można natrafić!

Oczywiście mocno koloruję, nie dotknęłam dziś nic szczególnie odrażającego. Ot, pogląd leżący w znacznym oddaleniu od moich. I, sądząc po odzewie, raczej z tych popularnych.

Tekst o kobietach. O tych magnetycznych i interesujących, silnych, z tak zwanym charakterem. Otóż ponoć kobiety takie nie czekają na kontakt, nie tęsknią – dają  siebie w rozsądnych dawkach. Nigdy nie zakochują się bez opamiętania, nie sprawdzają pełne nadziei telefonu. Nie promienieją przesadnie, kiedy znajdą w nim to, na co liczyły. Podbijają, nie będąc podbijanymi. To one każą na siebie czekać. Z założenia. Czytałam ten tekst i myślałam, że to potwornie smutne.

I zupełnie nie jest oznaką kobiecej siły. Bycia interesującą tym bardziej.

Wiecie, co myślę? Trzeba być silną, żeby być ciepłą. Trzeba być silną, żeby dać się ponieść, mimo możliwości bolesnego upadku.

It takes guts to be gentle and kind.

Ale może jestem po prostu zbyt prosta. Dobranoc.

7 myśli w temacie “Trzeba być silnym, by być słabym.

  1. Kiedy byłam na studiach, wszystkie dziewczyny czytały „Dlaczego mężczyźni kochają zołzy?”. Zawsze dostawałam miliony dobrych rad pod tytułem – „ugotowałaś mu obiad? Na pewno dlatego Cię zostawił. Ja nie gotuję i mój chłopak mnie nie zostawił.” Cały czas wydawało mi się to jednak strasznym oszustwem. Nigdy mi się nie chciało w to bawić, czekać, udawać, że mnie nie obchodzi, kiedy mnie obchodzi. Myślę, że silna kobieta potrafi wyznaczyć granice bez zwodzenia drugiej osoby, bawienia się w gierki i manipulowanie jej uczuciami. Nie da się być zbyt dobrą dla odpowiedniego faceta – trzeba tylko pamiętać o tym, żeby uczyć go też tego, na co nie mamy ochoty, co nas rani i co nam nie odpowiada. Cieszę się, że myślimy o tym podobnie. 🙂 I bardzo miło jest czytać Twój nowy wpis!

    Polubienie

    1. No taak, na pewno zostawił, bo dostał obiad! 😀
      A pewnie, nie chodzi też o to, żeby sobie dać wejść na głowę – tylko żeby nieustannie nie walczyć bez sensu o rzekomą samodzielność. Nie chciałabym się wklejać i uwieszać na facecie poświęcając odrębność, ale to w ogóle nie w tym rzecz, a czasem tak to wygląda, jakbyśmy się bały, że będąc zbyt zgodnymi/czułymi stracimy jakąś suwerenność. Etam! 😉

      Polubione przez 1 osoba

  2. W ogóle, trzeba dużo siły, żeby się przyznać, że człowiek sobie nie radzi, że się czymś zachwyca, że jest sobą, a więc ma dziwactwa, słabości i spędza wieczory w dresie. Mam czasem wrażenie, że „modne” jest bycie ironiczną zołzą czy pozbawionym emocji cynikiem…

    Polubienie

  3. Oczywiście, że się wyrasta – zarówno z zołz jak i z bad boyów! …tylko do tego czasu można z takim wybrakowanym egzemplarzem utknąć i bądź tu mądra – niby masz na zamówienie tego cynika, wszystkie wkoło go zazdrościły, a teraz nawet za dopłatą żadna go nie adoptuje 😉

    Polubione przez 1 osoba

Dodaj komentarz